Trzeba było chyłkiem w nocy,
Trzeba było nogi wziąć za pas.
Mocno się strudzili chłopcy
uderzając raz po raz, aż
ze zdumionej głowy uciekała krew.
Ruda, ciepła wstążka za horyzont cieknie.
Uciekaj, uciekaj, uciekaj, uciekaj…
Uciekaj poza wiersz.
Potem go rzucili w krzaki.
Zadziwiony bąbel pośród traw.
Tam robale i ślimaki
na wystygłym brzuchu znaczą ślad.
Ruda, mgława wstążka za horyzont mknie,
W górze krąży ptak, o którym trochę wiem.
Uciekaj, uciekaj, uciekaj, uciekaj…
Uciekaj poza wiersz.
Choć więcej dwie obdarte pięty
nie będą tłukły się o bruk…
Za życia rudy i przeklęty,
po śmierci wściekły rudy bóg!
I właśnie „Patrzy na mnie moja twarz odbita w chmurze mgły”